Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker nawołuje poszczególne rządy państw UE do większej solidarności i przyjęcia większej liczby uchodźców. Brukselscy biurokraci, z dala od obywateli, w hermetycznym gronie projektują kwoty. Coraz częściej słyszy się o postulacie kar nakładanych za ich nie zrealizowanie. Tylko czy to naprawdę jest solidarność? I jak ma się ona do tego, że kwestia liczby przyjmowanych uchodźców jest suwerenną decyzją każdego z państw członkowskich UE?
Czy w ogóle nie jest to przejaw absurdu, że biurokraci w oderwaniu od konkretnych uwarunkowań kulturowych i materialnych poszczególnych państw członkowskich chcą decydować o takich kwestiach? A gdzie osławione hasła o Europie bliższej obywateli? Gdzie jedna z fundamentalnych zasad UE, czyli zasada pomocniczości? Czy ktoś w całej tej dyskusji podejmuje kwestię integracji uchodźców? Czy ktoś zapytał obywateli – chociażby przez referendum – czy chcą takiego rozwiązania? Narzucony przez Komisję Europejską styl dyskusji o uchodźcach jest bliski sposobie mówienia o kolejnej polityce unijnej. Kwestię uchodźców sprowadza się do ich liczby, tak jakby była tu mowa o kolejnych kwotach mlecznych we wspólnej polityce rolnej.
Jak naprawdę pomóc ofiarom wojny na Bliskim Wschodzie? Czy zatem istnieje wspólny mianownik pomiędzy solidarnością a suwerennością? Istnieje. Przecież w całej tej sytuacji, to nie o solidarność między państwami członkowskimi chodzi, a o solidarność obywateli UE z uchodźcami. To konkretne relacje, personalistyczne, a nie abstrakcyjne i „państwowe” są istotą solidarności, której potrzebują teraz uchodźcy.
Jak naucza Jan Paweł II solidarność to dar - nie ma solidarności bez miłości. W encyklice Sollicitudo Rei Socialis (39) stwierdził, że praktykowanie solidarności wewnątrz każdego społeczeństwa posiada wartość wtedy, gdy jego członkowie uznają się wzajemnie za osoby. Jeżeli ograniczymy solidarność, do matematycznych kalkulacji, kwot i kar jakie będą nakładane na poszczególne państwa, to nie mamy do czynienia z solidarnością, ale jej karykaturą. Solidarność uchodźcom niosą konkretne osoby i organizacje pozarządowe. Przykładowo Fundacji Estera prowadzonej przez Miriam Shaded - córkę syryjskiego pastora - udało się ściągnąć do Polski kilkadziesiąt syryjskich rodzin – konkretne osoby pomagają uchodźcom i biorą za nich odpowiedzialność.
Czy da się jednak pomóc uchodźcom na znacznie większą skalę, a jednocześnie uwzględnić suwerenną decyzję państw członkowskich, uwarunkowania kulturowe, materialne, zdanie obywateli, działać w zgodzie z zasadą pomocniczości, wzmocnić demokrację i do tego jeszcze zadbać o integrację uchodźców ? Niemożliwe? Możliwe.
Rozwiązanie jest proste, a wskazał je papież Franciszek. Podmiotem, który przyjmuje uchodźców mogą być parafie – najbardziej demokratyczny, podmiotowy i oddolnie działający Kościół. W każdej z 10 tys. parafii w Polsce, to parafianie powinni suwerennie zadecydować czy chcą przyjąć uchodźców. Powinno odbyć się 10 tys. mikroreferendów. To najbardziej demokratyczne z demokratycznych rozwiązań, które są przykładem solidarności – tym razem wewnętrznej. Dzięki tej formie to społeczność, wśród której przyjdzie żyć uchodźcom podejmuje decyzję kogo przyjmuje.
Faktyczny wpływ na rozwiązanie problemu uchodźców daje przyjmującym zasadne poczucie, że to oni dokonali wyboru i biorą za podjętą przez siebie decyzję odpowiedzialność, przyjmowanym zaś poczucie, że są w danym miejscu mile widziani. To parafianie najlepiej wiedzą czy stać ich finansowo i - co nie mniej ważnie - moralnie na pomoc uchodźcom. To oni najlepiej wiedzą, czy są w stanie przyjąć jedną osobę, dwie osoby czy też dwie pięcioosobowe rodziny. To konkretni ludzie, a nie anonimowe struktury państwowe pomagałyby ofiarom wojny. Omijamy tym samym wiele drażliwych kwestii – a ilu imigrantów, a jakiej religii, a czy kobiety, a czy dzieci – o tym sami niech zadecydują parafianie – bo to oni będą ich przyjmować. Dzięki temu uchodźcy nie będą musieli czuć się jak intruzi, którym odgórnie zapewniono możliwość bycia w Polsce (czy innym kraju), ale jako goście, którzy są świadomie zapraszani przez konkretnych ludzi. Żadne inne rozwiązanie nie zapewni większego poszanowania ich godności.
Każda parafia, która przyjmie uchodźców powinna zobligować się do pomocy przez – przyjmijmy - 3 lata. Po tym czasie parafianie mogliby podjąć decyzję o tym, czy dalej chcą pomagać tym konkretnym uchodźcom. Dzięki temu zmniejsza się ryzyko braku integracji społecznej – jednej z głównych bolączek Zachodu. Parafianie po okazaniu dobrej woli mają prawo oczekiwać, że wartości im bliskie będą przez uchodźców poszanowane. Tu ponownie z pomocą przychodzi nam przywołana encyklika (39): Ci i, którzy posiadają większe znaczenie dysponując większymi zasobami dóbr i usług, winni poczuwać się do odpowiedzialności za słabszych i być gotowi do dzielenia z nimi tego, co posiadają. Słabsi ze swej strony, postępując w tym samym duchu solidarności, nie powinni przyjmować postawy czysto biernej lub niszczącej tkankę społeczną, ale dopominając się o swoje słuszne prawa, winni również dawać swój należny wkład w dobro wspólne. Czy nie byłaby to doskonała okazja do budowania prawdziwych wspólnot jakimi powinny być parafie?
Do pomocy uchodźcom powinny zostać włączone – o ile tylko wyrażą taką wolę - osoby niewierzące czy innej religii zamieszkujące teren parafii. Cała operacja powinna być koordynowana przez polską hierarchię Kościelną współpracującą z Kościołem w Syrii i każdym podmiotem, który Episkopat polski uzna za stosowny. Zrozumiałym jest, że część administracyjną i kwestie bezpieczeństwa na swoje barki powinno wziąć państwo polskie.
Nie ma złotych środków neutralizujących napięcie pomiędzy wolą pomocy ofiarom wojny i respektowaniem ich godności z jednej strony a koniecznością respektowania suwerenności państw członkowskich UE i ich obywateli z drugiej strony. Ale ten wydaje mi się najlepszy. Takie rozwiązanie szanuje wszelkie wymogi demokracji, pozwala zachować pokój społeczny i jako jedyne daje zasadną nadzieję na prawdziwą integrację społeczną uchodźców.
(Biuletyn Interethnicum 1/2016)
Autor: dr Mariusz Sulkowski
Adiunkt w Instytucie Politologii WNHiS UKSW.
Pisze m.in. o islamie w Europie, bada wielokulturowość i tożsamość europejską; interesuje się teologia polityczną i myślą Erica Voegelina.